Z mojej perspektywy zagadnienie się posrało. Chyba, że ja czegoś nie ogarniam.
Dawno temu, kiedy trawa była bardziej zielona oprócz SIMów były duże scenariusze jebankowe jak np. Wola Wodyńska by Schwarz w 300 smakach, Bernardynki (zanim ich org odszedł w niesławie) itd. Te scenariusze były często. Jeździło na nie sporo narodu - pojedynczy cawboye jak i całe zgrane i ogarnięte ekipy - Blackwater, 6th, 10th, Core Team, FAB, Cienie, SOIA, nasze WSH i milion innych których nie wymienię przez lenistwo i sklerozę.
Pomijając ich wymiar rozrywkowy (Schwarz z megaofonem rozdający rzeczy znalezione itd
) miały też aspekt edukacyjny - nowi mogli podziałać w ramach zorganizowanego scenariusza, wykonać jakąś bardziej złożona misje, dać się przejechać przez SKOTa itd. Pozwalały też znacznej części ekip poznać się wzajemnie oraz zintegrować jakąś część wolnych elektronów. Dzięki temu ludzie mieli szansę poznać osoby, które mogły im wysłać tajemnicze zaproszenie na imprezę zamkniętą. Lub jako świeża krew wbić się na taką imprezę jako nowy członek którejś z ekip.
Gdzieś po drodze razem częścią ludków z WSH zaczęliśmy działać z FIA. Wsiąkliśmy totalnie na 2 lata w szkolenia militarne aby rok temu "wrócić na rynek ASG" jako OTW2.
I co się okazuje?
1. Prakytcznie nie ma dużych imprez ASG w okolicach Wawy. Są jebanki. Na wole Wodyńską potrafi przyjechać 40 osób, tyle co 3 lata temu na zwykła strzlelankę na MŁ.
2. SIMy o których udało mi się dowiedzieć (SNAFU i CAULDRON) i pojechać z OTW2 w 2016 r okazały się sielankowymi, radosnymi scenariuszami jebankowymi z lepszym zapleczem (nocleg, pojazdy, grill w trakcie, drony - srony, lokalizatory GPS, busiki - śmigła) i z większą moderacją ze strony orgów. Kto był na SNAFU Charlie, niech mi wytłumaczy, co wieczorna procesja po lesie miała wspólnego z symulacją? ( Chyba że Bożego Ciała - jeśli tak, to dlaczego orgowie nie dostarczyli obrazu Matki Boskiej na czoło pochodu???
)
Jak gadam z ludźmi organizującymi te imprezy to słyszę, że trzeba ludziom zapewnić dynamiczną stałą akacje i wygody, żeby nie było łażenia po lesie, gnicia godzinami na posterunku po środku niczego itd.
W efekcie, na przykładzie SNAFU Charlie pojechałem w sobotę rano, na godz 9.00. Ze trzy godziny snuliśmy się po "obozie" chronując repliki, słuchając zasad gry i popijając kawe / herbatę. Potem godzinę zajeło nam ogarnięcie sie transportem na miejsce akcji - busik podwiózł nas 20 m od celu. Brakowało tylko żeby nas w salonie na sofie zostawił. Potem godzinka czekania i 0,5 godzinki sypania kompozytem w obronie - niczym obrona górki z bunkrem na MŁ, różnica była tylko taka, że atakował nas jeszcze Hilux 10th i łazik Blackwaters. Heroiczna śmierć, spacer 2 km do bazy (mogliśmy podwieźć się busikiem, ale chcieliśmy choć trochę pochodzić po lesie
i parę godzin snucia i obijania się dookoła girlla i w pokojach, czekając do zmroku. A wtedy słynny spacer po lesie - 65 osób w formacji rojowej kolumny ubezpieczonej, centralnie drogami, gadając, hałasując i radośnie przyświecając sobie latarkami w losowych momentach poszło szukać w lesie ukrytego punktu obronnego wroga.
O 23.00 większość tej kolumny dawno ubita kładła się już spać z powrotem w bazie.
Rano kolejny scenariusz- jakieś 3 h akcji.
Wystrzelałem z SAWa jakieś 3K kulek, zaliczyłem milion fragów, podniosłem sobie poziom endorfin ale... wbrew temu co twierdzi marketing nie byłem na SIMIe, a dynamicznej akcji też nie było zbyt wiele, biorąc pod uwagę ile czasu ogólnie poświeciłem na tą imprezę.
I teraz dochodząc do sedna - skoro od iluś tam lat zbieramy szpej - mamy zajebiste buty jak specjalsi, najlepsze camo niczym predator, przy zakupie plecaka przeczytaliśmy na ten temat internet a nasze oporządzenie budzi zazdrość w JWK, z nasza optyka można by założyć obserwatorium astronomiczne, jeździmy na szkolenia z taktyki zielonej, czarnej, czerwonej, różowej i oktarynowej do instruktorów, których obawia się nawet Chuck Norris, zakładamy CATa w jedną sekundę i potrafimy nim zatamować nawet krwawienie z tętnicy szyjnej, mamy problem z udzieleniem szybkiej odpowiedzi ile mamy sztuk broni a już na pewno ile z nich to repliki a ile ostra, potrafimy pojechać na szkolenie z nawigacji w Bieszczady i przez 2 dni zrobić 30 km po górach w śniegu i marznącym deszczu, budować sobie chatki, spać na glebie, żywić się arpolówkami na przemian z pstrągami z potoku i nawet nie puszczać po nich za dużo bąków, 9 liniowca do wezwania MEDEWACa nauczyliśmy już na pamieć całą rodzinę i wszystkich sąsiadów, a większość ekip ma na stanie Patrola/Defendera/Gelende/Buggiego czy innego żuka do offroadu
to
czy aby na pewno oczekujemy od SIMów dynamicznej jebanki połączonej z zakwaterowaniem w 3-gwiazdkowych hotelu plus miliona zajebistych fotek na fejsie potem??? 3. Może jestem nie ogar, może urodziłem się zbyt dawno i nie potrafię obsługiwać Fejsbuka, ale zwyczajnie trudno jest znaleźc info i SIMACH. Null, zero, kaput. Być może one gdzieś tam są i czają się niczym skrzat z garnkiem złota na końcu tęczy, tylko ja ich nie widzę?
Jeśli o nich wiecie, dajcie znać - OTW2 to 20 osób, z których znaczna część chętnie pojechała by w 2017 r na jakiś prawdziwy MILSIM, z łażeniem po lesie, dziwieniem na posterunku i mało heroiczna śmiercią w zasadzce bez wystrzelenia ani jednej kulki. Jak by co, możemy też pomóc w organizacji. Serio