Strona 1 z 1

Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 23 lip 2012, o 20:53
przez Szpargał
Pozwolicie, że podzielę się kilkoma przemyśleniami, bo nastrój mam nieszczególny a kilka spraw się jakoś wiąże.

Wczoraj zginął skoczek spadochronowy. Bardzo doświadczony skoczek (ponad 2000 skoków), był również żołnierzem GROM-u. Znałem człowieka krótko, 2 razy leciałem z Nim pod górkę. I co mi utkwiło w pamięci: totalny luz i uśmiech na twarzy! Kolega miał ogromny dystans do świata, był wesoły, w samolocie i na ziemi dusza towarzystwa. To wszystko przy ogromnym doświadczeniu o jakim większość niedzielnych "wannabe commando" może tylko poczytać w portalach militarnych z wypiekami na twarzy.
Miał niefarta, kostucha go nawiedziła w najmniej odpowiednim momencie. Odszedł. :-(

Po co tutaj o tym piszę? Bo od paru lat czytam przepychanki po różnych milsimach, a to co było po ostatnich 48h to już apogeum. Obrzucanie się obelgami po ZABAWIE w kulki! Panowie, no żesz KURWA MAĆ! Jak Wam nie wstyd? Stare chłopy bawią się w żołnierzyków (co już może budzić wesołość), a potem obrzucają się mięsem (co jest ŻENUJĄCE!).
Nikt życia nie naraża, wszyscy chcą się zabawić, ale jakaś chora rywalizacja nie pozwala na zdrowe podejście do tematu.

Dlaczego tak jest? Po co to? Przecież to niewinna, wesoła ZABAWA!!! Nikt z nas nie jest przecież super-komandosem, nasze życie nie zależy od niebywałych umiejętności, nikt nas nie ocenia. Zamiast czerpać przyjemność z zabawy powstają mega kwasy psujące tylko relacje w środowisku.

Zastanówmy się, czy warto? Co chcemy sobie udowadniać? Chyba w interesie wszystkich nie jest skłócenie środowiska, bo z kim będziemy się bawić???

I na tym zakończę ten wywód. Proszę, przemyślcie to, bo:
http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8

SPG

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 23 lip 2012, o 21:42
przez Chaota
Ja jeżdżę na simy aby rywalizować i wygrywać.

Po grze możemy uscisnąć sobie dłonie, ale w trakcie jesteś wrogiem i użyje każdego chytu aby Cie pokonać.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 23 lip 2012, o 21:59
przez Sylwester
Chyba się Szpargał coś rozkleiłeś :)

Trochę rozumiem, u nas na zawodach tez zginął skoczek, śmierć kogoś nawet nie szczególnie znajomego zawsze skłania do refleksji.

Za to zjawisko, o którym piszesz, jest już chyba nieodłącznym tłem airsoftu w ogóle. W mojej ocenie, nie w każdej sytuacji jest to złe, tak trochę jak alkohol zależy od ilości, procentów i głowy.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 23 lip 2012, o 22:44
przez Fenrir
Niestety muszę powiedzieć, że podzielam opinię Szpargała.
Nie mogę zrozumieć z czego to wynikało - z chęci zabłyśnięcia na forum, poprawienia sobie samopoczucia, udowodnienia komuś czegoś (a może sobie?).

Może w zamyśle miało być dowcipnie.Niestety efekt wyszedł żenujący. Osobiście zmieniłem dobre dotąd zdanie o kilku osobach najbardziej aktywnych w tym wątku - bez względu na stronę.

Wniosek jest jeden - dla Organizatorów. Należy zastanowić się kogo się zaprasza. Chyba najwyższa pora zacząć selekcję zgłoszeń - to kolejny milsim który pokazał, że ilość wyraźnie wpływa na jakość. A dla uczestników - warto (o ile to możliwe) dopytać u Organizatorów, kto jedzie i zastanowić się, czy na pewno chce się brać brać udział takiej w imprezie.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 23 lip 2012, o 23:50
przez doszman
Blu skay Poziom

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 07:29
przez Moses
Szpargał napisał(a):Stare chłopy bawią się w żołnierzyków (co już może budzić wesołość), (...)

Przecież to niewinna, wesoła ZABAWA!!!


Szpargał niestety zabawa i zdrowe podejście rywalizacyjne skonczyło się w momencie kiedy wielu ASGowców uwierzyło w to że ich grupy to "Jednostki Specjalne" ich członkowie to "żołnierze" lub "operatorzy", a weekndowe spotkania to prawdziwe "wojny" od których mogą zależeć losy świata :)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 08:19
przez ZeRT
@Moses Troll! :mad:

Zawsze tam gdzie jest rywalizacja (bez względu na to jak się nazywają uczestnicy czy grupy...) rodzą się złe emocje tak jest nawet w szachach. Tam gdzie jest rywalizacja jest wygrany i przegrany a wśród przegranych zawsze się znajdzie ktoś kto nie będzie się zgadzał z wynikiem (bez znaczenia czy zasadnie czy bezzasadnie). Tego nie unikniemy, będzie to prowadziło do konfliktów między poszczególnymi osobami to sprawi, że zła krew będzie między drużynami czyli tak zwany LIFE.
Możemy mieć tylko nadzieję, że krzykacze nie zepsują przyjemności z zabawy i znajdziemy w środowisku dostatecznie dużo osób z dostatecznie podobnym podejściem do zabawy.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 08:22
przez Moses
Zert nie pitol. Były czasy gdzie nie były krzyków obsypywania się kur*wami i tłuczenia kolbami po ryju, pomimo tego że była rywalizacja.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 08:27
przez ZeRT
No proszę Cie! Od kiedy się strzelam ZAWSZE były krzyki i pitolenie i biadolenie. Lania się kolbami jeszcze nie widziałem ale drobne przepychanki już tak i to wcale nie wśród małolatów.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 08:43
przez Wokash
Zert nie myślałem, że to kiedykolwiek powiem... widać za krótko grasz.

Prawda jest taka, że puki w ASG bawiło się mało osób, wszystkie się znały to, że kogoś zna się osobiście to albo wyjaśniało się na miejscu na zasadzie "iXiński no chyba jednak dostałeś", a iXiński na to zwykle reagował "a skoro tak to sorry już schodzę", ale się olewało na zasadzie, że trudno. Nikt na dłuższą metę nie da rady robić w wała znajomych i lać na ustalone zasady jeśli wszyscy to widzą i wiedzą.
Teraz zabawa jest coraz powszechniejsza i jest coraz więcej osób, które jadą do lasu bo się naoglądały Rambo czy innych Szybkich i Wściekłych kupiły sobie oryginalną naszywkę spaceultramarines i chcą zabijać... nie wychodzi im w życiu codziennym, nie idzie im bycie super komandosem to się wkurzają... (wychodzi, że zgodziłem się z Mosesem... czas zmienić hobby... :D).
A co do postrzegania naszej zabawy na luzie... to ciekawe ale grających w ASG widziałem kilku byłych (czasem nie koniecznie byłych) zawodowych wojskowych (nawet nie koniecznie z elitarnych jednostek) oni wszyscy podchodzili do tego na dużym luzie i bez napinania się na super komandosa... pewnie po prostu dla kogoś kto robił to na prawdę nasza zabawa jest jednak zabawą, a nie sposobem na pokazanie swojej MEGAWARTOŚCI.
Mam wrażenie, że najwięksi frustraci, którzy tworzą wrażenie, że teraz rozwiązuje się wszystko kolbami to ludzie, dla których nasza zabawa to jakiś rodzaj protezy...

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 08:55
przez Moses
Wokash masz rację, czas zmienić hobby, bo podpisuje się pod tym co napisałeś w pełni :)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:10
przez ZeRT
Tiaaaa a za komuny cukier był słodszy, słońce cieplejsze a sodówka chłodniejsza.... :p
Zacząłem się bawić zaraz przed nadejściem fali tanich aegów i faktycznie było mniej ludzi ale nie aż tak mało jak za "zarania dziejów". Nawet na mojej pierwszej strzelance na cegielni były sytuacje mniej sympatyczne i wygrażanie sobie pięściami.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:27
przez yamnick
Zert ma jednak rację moim zdaniem. Ta tęsknota za Złotym Wiekiem airsoftu w PL jest tyleż zrozumiała i wzruszająca co naiwna. Kiedyś była to zabawa może nie elitarna ale niszowa. Wszyscy się dobrze znali co wymusza pewne zachowania. Nie było też tylu większych imprez w których które bardziej chce się wygrać ponieważ poświęca się im więcej czasu, przygotowań, kasy.
Wraz z umasowieniem (tańsze repliki, wzrost zamożności społeczeństwa) airsoftu statystycznie musieli się pojawić ludzie z przerośniętym ego, grający delikatnie mówiąc mniej fair czy też niespełnieni Rambo. Ten problem nie dotyczy wyłącznie ASG ane innych hobby, szczególnie wymagających większych inwestycji w sprzęt.
Dawnymi czasy, przed pierwszymi tanimi AEG-ami jednak kwasy też były, mniej oczywiście bo też i mniej ludzi grało.
Jakoś nie wydaje mi się żeby problemem było to że ludzie uważają się za superkomandosów, chodzi raczej o przemożną chęć wygrania i dokopania przeciwnikowi. Za wszeką cenę, co rodzi frustrację a ta z kolei agresję. To też nie jest specyfiką airsoftu.

Nie ma co jęczeć że "Biada, biada airsoft upada" tylko trzeba robić swoje a terminatorów i kolbowych napierdalaczy tępić na ile się da. Moim zdaniem zadyma po 48h była między innymi efektem "przelania się czary goryczy" w przypadku pewnego pana na G. Gdyby problem został rozwiązany wcześniej nie byłoby takiej awantury. Zauważcie że kwestia "Pijanego miszcza" wyjaśniął sięszybko i mam nadzieję skutecznie.

Odp: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:28
przez Mazur
A ja żałuję że się odezwałem. Nie sądziłem że to pójdzie w stronę karczemnej pyskowki. W trakcie przepychanki dostawałem smsy i PW żeby nie odpuszczać. A jak przyszło co do czego to ... to zostałem sam. Mało tego, odniosłem wrażenie że to ja jestem jakiś inny bo miałem czelność powiedzieć głośno to co wielu mówi za plecami. Lekcję przyjąłem i nie ma mowy żebym w przyszłości kiedykolwiek interweniowal. Szkoda resztek reputacji. Ale zgodzę się z Wami, trochę za bardzo się napinamy, w końcu to zabawa z plastikowymi kulkami.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:32
przez Moses
Yamnik jak to nie było wielkich imprez? A zloty Camo? A zloty Tadka? Przyjeżdżali ludzie z całej Polski z zagranicy, znani nie znani, i nie było krzywych akcji. Każdy później szedł na wódkę. Niestety teraz wszyscy są superspec elitarni i są pozamykani w swoich kręgach, przyjeżdzają, odjeżdzają we własnym towarzystwie i z tym towarzystwie walczą o złote kalesony oraz kto jest bardziej pr0

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:33
przez Wokash
Yamnick pewnie jest coś w tym co mówisz... ale albo mam demencje albo można było kiedyś przejść przez kilka/naście imprez bez kwasu (nawet sporych imprez choć może nie na dzisiejsze stanardy)... ta co się zaś pojawiały były raczej kwaskami w porównaniu do obecnej wojny narodów... a teraz w zasadzie każda impreza to jakieś wrzaski, wycie i zawodzenie... znowu wyjątkiem bywają imprezy na naście osób i bez wielkiej napinki na zwycięstwo...

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:44
przez yamnick
No jednak nie każda. S&S było jak czytałem bezproblemowe a nie była to impreza na kilkanaście osób. Co do zlotów Tadka to one jednak z definicji miały bardziej luźną formułę o ile pamiętam.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:52
przez Wokash
Yamnick jakby tu mu z definicji gramy o złote albo kryształowe kalesony... Nie ma co się spinać... Chyba się zgodzisz?

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 09:56
przez Moses
Luźną bo były strzelankami? A czym się różni Milsim od Zlotu? W jednym i w drugim jadą cywile z karabinami z których strzelają do innych cywili.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:13
przez yamnick
Wokash napisał(a):Yamnick jakby tu mu z definicji gramy o złote albo kryształowe kalesony... Nie ma co się spinać... Chyba się zgodzisz?


Pewnie że się zgodzę ale ... więcej empatii Wokashu. To że my nie gramy o kalesony ze szlachenego kruszcu nie znaczy że inni tego nei robią. W tym jest problem między innymi

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:15
przez Chaota
Bo napinka na milsimach większa jest.
Jak człowiek szykuje się na takie 48 pół roku to raczej nie po to żeby odpuszczać :P

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:18
przez Moses
I co taka napinka na milsimach sprawia że jesteś lepszy, więcej możesz unieść, dalej przebiec, jestes bardziej pr0 niż zwykły jebankowiec nie dorabiający sobie ideologi i otoczki do tego wszystkiego? To jest zabawa a nie prawdziwa wojna. Dostałeś znaczy się że kiepsko się kryłeś, wpadłeś w zasadzkę, znaczy się że masz kiepskiego pointa. Napinka do tego nic nie ma.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:35
przez Chaota
Zdolności indywidualne nie są jedyną przewagą jaką można uzyskać.
Sam fakt, że wiesz przed grą co jest Twoim zadaniem (nie strony tylko konkretnie twoim) i że Myślisz jak je wykonać.
Rozważanie opcji i układanie sobie możliwych przebiegów sytuacji daje ci siłę, której nie zbudujesz na siłowni.

Ja na ten moment nie wożę juz nawet repliki na simy.
Mogę zrobić więcej wzmacniając siłe innych niż walcząc samemu.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:38
przez Szpargał
Moses napisał(a):[...] zabawa i zdrowe podejście rywalizacyjne skonczyło się w momencie kiedy wielu ASGowców uwierzyło w to że ich grupy to "Jednostki Specjalne" ich członkowie to "żołnierze" lub "operatorzy", a weekndowe spotkania to prawdziwe "wojny" od których mogą zależeć losy świata :)


Taaa, coś w tym jest. Dlatego czasem warto spojrzeć na siebie z boku i ocenić, czy już zrobiłem z siebie pajaca, czy może jestem dopiero na najlepszej drodze ku temu?
(i nie chodzi tu o fatałaszki czy zabawki, ale o postawę jaką reprezentuję)

I żadna "napinka" nie tłumaczy żenujących zachowań. To zabawa dla dojrzałych emocjonalnie. Szykowałeś się pół roku i dostałeś strzała w pierwszych minutach gry? - trudno, ogon pod siebie i koniec zabawy. Trzeba mieć honor.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:41
przez ZeRT
Z "napinką" chodzi o to, że faktycznie część milsimowców żeby lepiej grać stara się robić coś ze sobą, żeby dłużnej dalej i szybciej przebiec przenieść przeskoczyć, szkoli swoich "pointów" i uczy się jak zakamuflować swoją bladą dupę siedząca po 8 godzin w ciemnym biurze bez okna :P. I dzięki temu uwaga uwaga SĄ LEPSI OD JEBANKOWCÓW. Więc kiedy nadchodzi czas próby osoba która zainwestowała w hobby czas, pieniądze i pracę chce wypaść jak najlepiej i chce być lepszym od innych. To czemu to robi to już inna sprawa. Jeden robi to dlatego, że mu nie staje. Inny z tego samego powodu dla którego bierze się udział w maratonach. A jeszcze inni dla tego, że lubi "napieprzać z karabina" i anihilować przeciwników.


I żadna "napinka" nie tłumaczy żenujących zachowań. To zabawa dla dojrzałych emocjonalnie. Szykowałeś się pół roku i dostałeś strzała w pierwszych minutach gry? - trudno, ogon pod siebie i koniec zabawy. Trzeba mieć honor.


Obiema łapkami się podpisuję ;)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:41
przez Swierzy
Nie ma co jęczeć że "Biada, biada airsoft upada" tylko trzeba robić swoje a terminatorów i kolbowych napierdalaczy tępić na ile się da. Moim zdaniem zadyma po 48h była między innymi efektem "przelania się czary goryczy" w przypadku pewnego pana na G. Gdyby problem został rozwiązany wcześniej nie byłoby takiej awantury. Zauważcie że kwestia "Pijanego miszcza" wyjaśniął sięszybko i mam nadzieję skutecznie.


O! I na tym bym skonczyl cale biadolenie :P

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 10:44
przez Chaota
Nie chodzi mi o "żenujące zachowania" na forum a o agresje.
Wszystko wyszło przecież od kwasów w konwoju.
Mnie tam nie było, ale z tego co czytałem obie strony chciały sie rozszarpać nawzajem.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 11:01
przez Wokash
Chaota powiem Ci coś... sparafrazuję coś co czasem mówię do swoich klientów... rzeczywistość to się nie kończy na 48 godzinach...
Bezsensowna agresja, oszustwa w zasadach, pyskówki to ostatnio chleb powszedni... a wszystko w zabawie, w której gra się toczy o możliwość przyjemnego spędzenia wolnego czasu... czasem się odechciewa jazdy na imprezy (zwłaszcza większe)...

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 11:05
przez Chaota
Wokash napisał(a): rzeczywistość to się nie kończy na 48 godzinach...

Jest jeszcze UNIT i dwie inne imprezy... :mad:

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 11:08
przez Wokash
To jak do każdej się szykujesz po pół roku to znaczy, że robisz na 2 etaty non stop... pogratulować... ;) Rozumiem, że na 3 etat zarabiasz na to kasę, a dodatkowa oszczędność to to, że nie musiałeś kupić łóżka bo pracując po 24 godziny na dobę i ta nie masz czasu ścielić, a co dopiero spać... :D

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 11:20
przez Chaota
:lol: :lol: :lol:
Może za rok pojedziemy na UNIT zamiast 48h 8-)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 12:35
przez Sylwester
od roku staram się z Dziuskiem dogadać na temat Unitu bliżej naszych okolic. Byłem na jednym i bardzo dobrze wspominam. Kto wie, może coś wyjdzie jeszcze w tym roku. Co do napinek na ostatniej imprezie jaką robiłem na Florydzie, też miałem sytuację w której, dwóch gości zaczęło mi się przepychać, potem długo się zastanawiałem co zrobiłem źle, że doszło do takiej sytuacji, no ale może to faktycznie znak nowych czasów. Dawno temu po nieszczęsnym programie "Uwaga" na temat airsoftu, pisałem, że tego typu bezideologiczna zabawa, nie prowadzi do niczego dobrego, proces idzie powoli, katastrofą bym jeszcze tego nie ogłaszał, ale cały czas wydaje mi się, że właśnie z powodu braku głębszych celów tej zabawy, pojedyncze osoby realizują inne własne cele i potrzeby, które czasem trudno zrozumieć w kontekście ogólnie przyjętych pozytywnych norm. Dokładając zmiany mentalności młodych ludzi, za którymi ja już nie bardzo nadążam, trudno przewidzieć jak będzie ta rozrywka wyglądała za kilka lat, chyba już się starzeję :)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 15:36
przez Tato
Przykro mi Szpargał z powodu opisanego nieszczęśliwego wypadku. Smutno mi z powodu Twojego melancholijnego nastroju. Ja jednak jestem dobrej myśli i postaram Cie nią natchnąć.

1) Im więcej ludzi na imprezie – tym większa anonimowość i tym większe wątpliwości. Milsim czy jebanka: nie ma nic do rzeczy. Nawet teraz wystarczy zrobić imprezę ograniczoną do 30-40 ludzi i WSZYSCY bawią się setnie. Jestem przekonany, że można by zrobić doświadczenie socjologiczne, które by dowiodło takiej tezy. Robisz trzy imprezy po 30 osób, za każdym razem musi to być inne 30 osób. Za każdym razem będziesz miał głosy –zero flejmu, zero kwasów. Potem zrób impreze na 120 osób złożoną z tych 3ch „czystych” grup. Stawiam fistaszki przeciw złotu, że będą spory i wątpliwości.

2) Nie zgadzam się z opinią Mosesa, że kiedyś nie bywało kwasów i było cudnie. Ja również jeździłem na Tadkowe zloty. Poziom kwasów w trakcie gry był miejscami szczytowy – to były duże imprezy. Zlot w Modlinie był na przykład jedynym przypadkiem znanym mi w życiu gdzie ktoś NAPRAWDE wystartował do mnie z łapami bo sie oburzył że dostał w nos. Były przepychanki i bicie po ryju (słowo!) i to jak sie potem dowiedziałem jegomość atakujący kolbą był wieloletnim doświadczonym graczem!

3) Kwasy i wąty nigdy nie przeszkodziły nikomu w wieczornej integracji. Choć w trakcie przykładowych Tadkowych zlotów nie brakowało opinii "Ruskie termosy" czy "jebane polaczki" na koniec wszyscy szli razem pić, przy wódce na spokojnie były omawiane wątpliwości i na koniec wznoszone radosne toasty. Do dziś wielu Rosjan z tych zlotów witam radośnie na zagranicznych imprezach np. Borderwar.

4) Skomplikowane imprezy z nowymi elementami i nowymi zasadami MUSZĄ wywoływać więcej wątpliwości niż normalne. Bo pewne rzeczy nie były jeszcze grane, bo nie ma nawyków, bo zasady nawet najlepiej opisane pozostawiają wiele miejsc do interpretacji w polu. Stąd duży poziom stresu podczas akcji opisanej na 48h. Również i tu idę o zakład, że gdyby te same grupy miały zwykły bój spotkaniowy w lasku bo by się na siebie natknęły: poziom wątów byłby o kilka lig mniejszy i prawdopodobnie całej afery by nie było. Do tego dołożyła się skala imprezy: w samej potyczce brało udział chyba z 50 osób a na całym simie było 250 z obu stron.

5) Rok temu na 48h również była poważna scysja pomiędzy Blackwater i 8Rangers z jednej strony a grupą z Lublina z drugiej. Nie obyło się bez ostrych słów, wątpliwości i zepsutych humorów z obu stron. Jak się kazało to ja popełniłem błąd w interpretacji przepisów i wykorzystaniem warunkowego pozwolenia orga na pewne zachowanie taktyczne. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że warunki brzegowe na owo zachowanie były przekazane niejasno, w formie domniemania. :) Tak czy owak zmierzam do tego, że zarówno wyjaśnienie tej sytuacji z dowódca strony przeciwnej, Dżusem jak i później z chłopakami z Lublina przebiegło w spokojnej, miłej atmosferze bez napinki i wyciągania kto jest bardziej winny i czego. Czyli można.

6) Jedna z gier, której byłem współ-orgiem, TET IV byłaby epicka grą gdyby nie zachowanie grupy graczy, które można nazwać „syndromem zwycięstwa za każdą cenę”. Skończyło się czasowym banem dla dwóch osób z przeciwnych ugrupowań. Zapewne wiele osób jak i sami zbanowani mogą mieć wątpliwości do całkowitej sprawiedliwości owego bana: czy to oni zawiedli najbardziej, czy tez inni i czy długość jest właściwa etc. Tym niemniej obaj się zastosowali i co więcej rozmawiają serdecznie zarówno ze mną jak i ze sobą. :)

7) Ja sam (i chyba większość ludzi) szczęśliwie nie traktuje ASG jako sportu ale jako hobby. To ważne dlatego, że dzięki temu udział i przyjemność gry jest ważniejsza niż wygrana. Chcę oczywiście by było to jasne: jadąc na milsim muszę i chcę wiedzieć jakie są warunki wygranej: zrobię też wszystko w ramach gry (czyli Ingame a nie po trupach jakby ktoś miał ochotę na nadinterpretację :-P) by pokonać przeciwnika! - tak sobie wyobrażam owe „sim”. Ale na końcu dnia nie wspominasz milsimów na zasadzie: „O, to ten co wygraliśmy!”, „Aaaa, ten był słaby, przegraliśmy.” Wspominasz na zasadzie: „O tam była mega akcja, super się bawiłem”.

No i teraz konkluzja (optymistyczna). Kwasy były, są i zawsze będą. Moim zdaniem przy grach jest (zwłaszcza pozostawiających pole wątpliwości jak ASG) jest to nieuniknione. Ale od kiedy pamiętam, ludzie przechodzili nad kwasami do porządku dziennego, prędzej czy później sobie wyjaśniali wątpliwości i prędzej czy później znów grali razem. Zwłaszcza, ze w asg strony są luźne: raz grasz przeciwko jakiejś grupie, raz grasz z nią ramię w ramię. Tak więc Szpargał: uszy do góry i czas organizować kolejną grę!

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 17:55
przez ZeRT
Tato napisał(a):
6) Jedna z gier, której byłem współ-orgiem, TET IV byłaby epicka grą gdyby nie zachowanie grupy graczy, które można nazwać „syndromem zwycięstwa za każdą cenę”. Skończyło się czasowym banem dla dwóch osób z przeciwnych ugrupowań. Zapewne wiele osób jak i sami zbanowani mogą mieć wątpliwości do całkowitej sprawiedliwości owego bana: czy to oni zawiedli najbardziej, czy tez inni i czy długość jest właściwa etc. Tym niemniej obaj się zastosowali i co więcej rozmawiają serdecznie zarówno ze mną jak i ze sobą. :)


Czy mówisz o niezwyciężonej załodze bunkra?

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 19:13
przez Tato
Wszyscy wiedzą o czym mowie.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 20:20
przez Chaota
Ciekaw jestem kiedy sam zapracuje sobie na bana w ramach "zwycięstwa za wszelką cenę", tudzież ban "zepsułeś nam fun, nie dało się wygrać".
Wydrukuje, oprawie w złotą ramę i powieszę w honorowym miejscu nad kominkiem. 8-)

Hate me :lol: :lol:

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 20:59
przez Szpargał
Chaota napisał(a):Ciekaw jestem kiedy sam zapracuje sobie na bana w ramach "zwycięstwa za wszelką cenę", tudzież ban "zepsułeś nam fun, nie dało się wygrać".


Nigdy. Skoro broni nie zabierasz to nie ma takiej szansy. :P

Zakładając ten wątek miałem świadomość, że nie wszyscy zrozumieją co chcę przekazać. A przekaz jest prosty: skoro ludzie którzy zawodowo narażają życie potrafią dać se na luz i być fajnymi kolesiami, to dlaczego ludzie na bezpiecznych, ciepłych posadkach tak strasznie się napinają???
Rozumiem, że chcą się dowartościować, ale chyba nie tędy droga. Daleki jestem od filozofii wschodu, ale tam już dawno temu zrozumieli, że zmianę świata należy zacząć od siebie. :P

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 24 lip 2012, o 22:57
przez Chaota
Szpargał napisał(a): to dlaczego ludzie na bezpiecznych, ciepłych posadkach tak strasznie się napinają???

Widocznie tego im brak na co-dzień. :roll:
Jak zbawiasz świat między pierwszym a drugim śniadaniem to niema czym sie podniecać w sobotę walcząc na kulki, nie?

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 07:34
przez Grey
Ostatnio na Combat Alert było ponad 300 osób, zasady były bardziej skomplikowane niż na jebance, kwasów i oskarżeń było sporo, ale kończyły się od razu po grze. Po scenariuszu była integra, a na forum ludzie wspominają pozytywy i wytykają słabości organizacyjno-dowódcze, ale nie hejtują się.

Niestety wg mojej obserwacji najbardziej napiętą grupą w airsofcie są milsimowcy, nie tylko mazowieccy. Myślę, że orgowie powinni więcej uwagi poświęcić integrom afterparty - w perspektywie to bardzo naprawi nastawienie do siebie ludzi - bo się zaczną rozumieć i szanować. Na razie milsimy to w 99% przyjeżdżam, gram w swoim gronie mając inne oddziały w dupie i nie ufając im, wyjeżdżam po dużych stratach lub wykonaniu zadania. Sam nie lubiłem integracji zlotowej, ale ona ma bardzo dobry wpływ na kulturę graczy.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 09:56
przez moron
Moses napisał(a): A zloty Tadka? Przyjeżdżali ludzie z całej Polski z zagranicy, znani nie znani, i nie było krzywych akcji. Każdy później szedł na wódkę.
Cześć szła przed i w trakcie. Jestem świadkiem jak kilka razy jednego kolesia sciagali z pola walki, mimo ze ledwo chodzil. Achtungi latające na parkingu miedzy samochodami to tez byla norma. Podczas walk jeden koles wyskoczyl z lapami do drugiego i dostal tak ze sie nakryl. Dzisiaj po takich "Wrotach Piekieł" na forum otworzylyby sie prawdziwe wrota piekiel :)

Nie do końca sie z Toba Szpargale zgadzam. Fun i traktowanie naszego przeciwnika jako kolege z ktorym zaraz bede szedl sie napic jest dla mnie jak najbardziej ok, ale na jebankach. Na MilSimie jest to nasz przeciwnik ktorego trzeba zaj****. To czy kogos lubie czy nie, nie ma znaczenia, bede strzelal i rzucal granat za granatem az wyciagnie kamizelke. Na strzelance chce zeby byly wyrownane szanse i jestem gotow na zmiany w scenariuszu w trakcie gry na takie zeby byla zabawa dla wszystkich. Za to w Milsimie nie, jest sytuacja w ktorej jestesmy, nalezy sie odpowiednio przygotowac i wyruchac przeciwnika bez wazeliny (oczywiscie po imprezie znowu to sa nasi koledzy i mozemy isc na afterka).

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 10:13
przez Wokash
No i masz Szpargale odpowiedź kto jest winny... Winny jest Moron i brak dystansu jego przeciwników... :D

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 10:25
przez Szpargał
Taaa..., ale z czym się Moron nie zgadzasz? Że nie warto być chamem?
Bo to, że użyję wszelkich możliwych środków aby wygrać jest oczywiste, ale to że po imprezie będę obrzucał przeciwnika gównem na forum już nie. Rozumiesz tę subtelną różnicę?

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 10:27
przez yamnick
Wokash napisał(a):Winny jest Moron i brak dystansu jego przeciwników... :D


Dystans jest OK, pod warunkiem że jest mniejszy niż zasięg :)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 18:20
przez moron
Szpargał napisał(a):Taaa..., ale z czym się Moron nie zgadzasz? Że nie warto być chamem?
Bo to, że użyję wszelkich możliwych środków aby wygrać jest oczywiste, ale to że po imprezie będę obrzucał przeciwnika gównem na forum już nie. Rozumiesz tę subtelną różnicę?

A to masz jak najbardziej racje :) problem w tym ze :
-nie kazdy umie czytac miedzy wierszami i moze zle zrozumiec klimatyczny flejm przedimprezowy (katanga/gorgonia, biallandia/niebielia, afgaraq), tak np. Bylo na jednym bornym
-niektorzy nie maja dystansu do zabawy i z gory zakladaja ze intencja przeciwnika bylo.oszustwo, gdzie 99% flejmu jest spowodowane problemami na laczach badz zla organizacja (vide 48h czy wspomniane bany na WW

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 25 lip 2012, o 19:01
przez Kamil
Mam wrażenie że przeoczyliście proste wytłumaczenie, że część ludzi to zwykłe, o pardon, prostaki i chamy. Nie ma znaczenia czy mają tani czy drogi sprzęt, ultra lub mikropenisa, z Katangi czy z Gorgonii. No po prostu, tacy się trafiają wszędzie - w pracy, w urzędzie, w kolejce do kasy. I tak samo tutaj. Ty mu nadepniesz na odcisk, to on ci nadepnie dwa razy mocniej, bo nie odpuści. Coś mu się nie spodoba to bluzgnie na ciebie. Pół biedy jeśli taki wyładowuje frustracje na forum, bo znałem takich (i to "starych") którzy potrafili startować z łapami.
No i raczej nie wiele da się poradzić. Eliminować w praktyce można tylko najcięższe przypadki, które lubią się mocować w realu. A jak ktoś odwala chamówę li tylko na necie, to można co najwyżej odpuścić sobie dyskusję.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 29 sie 2012, o 20:17
przez Bernard
Wybaczcie, że trochę odkopuję, ale dopiero teraz przeczytałem. A we flejmie po 48h też się udzielałem i myślę, ze do mnie też co poniektórzy piją.

Flejm dotyczył tego, że wiele osób naprawdę wzięło sobie do serca tą imprezę. Przygotowania trwały na wiele tygodni przed imprezą: dogrywanie, umawianie, organizowanie itp. itd. Do tego dochodzą kwestie finansowe: pomijając koszty dojazdu wszyscy przecież zakupili prowiant, doszpejowali się, zakupili potrzebny sprzęt do survivalu - słowem, włożyli mnóstwo czasu, pieniędzy i serca w ta imprezę. A na miejscu okazało się, że ten się nie przyznał, tamten popił itd. itp. No to po co jechaliśmy przez pół Polski? Po co zarywaliśmy weekend i pół tygodnia? Po co wydaliśmy setki, jeśli nie tysiące złotych? Przy takim poziomie zaangażowania każdy z nas ma prawo wymagać od innych podobnego podejścia. To nie jest niedzielna jebanka - tam można przymknąć oko na termoskę jednego lub nietrzeźwość drugiego (chociaż w dłuższej perspektywie to się mści, jak widać).

Tutaj tak nie jest - aby wykonać zadanie, pluton, którego miałem zaszczyt być członkiem, był gotów przetrzymać bezsenną noc, tornado F2 i ulewne deszcze, żeby tylko spełnić pokładane w nim nadzieje. I wiem, że wytrzymalibyśmy nawet 3 razy tyle, gdyby to od nas wymagano. Jedyne, czego oczekiwaliśmy od drugiej strony to wzajemnego szacunku do wagi imprezy i przestrzegania ogólnie obowiązujących zasad.

Sytuacje, które zostały wymienione we flejmie, jeśli się będą powtarzać, podają w wątpliwość sens takich imprez. Bo po co jechać, tracić czas i pieniądze, nie wysypiać się i przemakać tylko po to, by osoba po drugiej stronie oszukiwała? Z perspektywy śmierci gromowca tego typu pytania może i wydają się błahe, ale takimi nie są. To pytania o wzajemny szacunek i uczciwość, czyli podstawowe wartości, jakie każdy z nas powinien posiadać i jakie są wymagane nie tylko w airsofcie, ale też w życiu codziennym.

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 30 sie 2012, o 00:14
przez Sevi
A ja pojechałem na Milsima i wjebało mi radiostacje RF-10 :evil: Fakt, troche naszej winy w tym było :twisted:

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 13 wrz 2012, o 14:55
przez Tato
No i paczaj Szpargał: viewtopic.php?f=25&t=8695
Stało sie dokładnie to co powiedziałem, że się stanie. Ludzie (w niemal tych samych składach) sie spotkali, pograli, było miło i nie było kwasów. Czyli asg nie chyli sie ku upadkowi i mamy do siebie szacunek. Yeah! :kot:
Rób grę!

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 13 wrz 2012, o 20:13
przez Szpargał
Pacze i widzę i... serce roście! :)

Gra się szykuje, ale na razie ciiiii.... 8-)

Re: Przemyślenia około milsimowe

PostNapisane: 13 wrz 2012, o 22:20
przez Jabi
<Lubię to!>
Trzymam kciuki i jak zwykle na RIR/RLC możesz liczyć ;)