Nasze "nowoczesne" F-16 też czasem latają (do serwisu) ;)
Przczytałem wszystko co napisaliście (chyba) nie zauważyłem tam jednej ważnej kwestii dotyczącej mocarstwowości, doktryny i wojny jako takiej. Jednym z - ale za to bardzo ważnym elementem jest wojna dezinformacyjna. Każda Armia, zawsze stara się ukryć swoje braki i wyeksponować swoje najmocniejsze siły (nawet jeśli są to siły tylko na papierze). Tak więc wszelkie pierdeńczenie panów dziennikarzy i innych domorosłych ekspertów, jest jak dla mnie nie warte funta kłaków.
My Polacy mamy jakby w genach niechęć do Rosji (co ma swoje liczne uzasadnienia).Wielu chciałoby widzieć Rosję słabą, a wielu z nas leczy tę niechęć miłością do Zachodu, nowego Wielkiego Brata i przekonaniem o jego wielkości i przewadze, ale nie o tym chciałem powiedzieć, choć wspomnieć należało.
Popatrzcie na to co się dzieje u nas - pan Prezydent organizuje nam co roku pokazowe defilady (ulubionych zabytków polskiej i w znacznym stopniu radzieckiej techniki wojskowej, które nie zawsze są w stanie wziąć w niej udział lub ją ukończyć) i po co? Ano po to, żeby w maluczkich wywołać wrażenie, że jesteśmy silni i mamy dobrą, dostosowaną do współczesnych warunków Armię. Część się na to łapie - głównie słuchacze pewnego radia z Torunia. Ktoś kto ma odrobinę wiedzy, sam może ocenić, co sobie możemy z taką Armią zrobić - najlepiej siedzieć cicho i nie brząkać, bo jesteśmy jak Gruzja. (W razie czego światowa opinia publiczna popyskuje a i tak skończy się jak 39. Tak już mamy, że sami dupy nadstawiamy na całym świecie, ale za nas nikt się bić nie będzie).
Podobnie postępują dwaj "odwieczni" antagoniści - USA i Rosja. Różnica w tym, że obaj takie maskarady odwalają na skalę światową - ale cel jest ten sam choć targetem jest nie tyle własne społeczeństwo, co właśnie każdy potencjalny przeciwnik. (Choć społeczeństwo też temu ulega - czego przykładem mogą być gorące wypowiedzi Bat-a - bez urazy oczywiście :).
Co kto ma i ile to jest warte wiedzą (nie w pełni choć w większym stopniu) wywiady obu stron, analitycy itp. Ale te informacje nie ujrzą światła dziennego, więc o czym ta cała dyskusja?
Możemy sobie ewentualnie pogadać, co się komu wydaje.
Mnie się wydaje się, że faktem jest, że Armia FR jest osłabiona i znacznie mniej zaawansowana technicznie itp. Brak jej pieniędzy na technikę brak na szkolenie kadry, a z drugiej strony po co komu technika bez kadry i odwrotnie - kółko zamknięte. Nie zmienia to faktu, że z pewnością Rosjanie mają elitarne jednostki, które są lepiej wyposażone. Trzon stanowią jednak słabo wyszkolone, wyekwipowane i uzbrojone. W Armii USA też trzonem są oddziały wyposażone standardowo (choć wydaje się, że znacznie lepiej vs. FR, wiadomo też, że w USA zbrojeniówka to wielki biznes, technologie i... poligon doświadczalny we wszystkich miejscach gdzie dochodzi do konfliktów zbrojnych).
Ale tak na prawdę czy kiedyś było inaczej? Chyba nigdy ZSRR nie miał liczącej się przewagi technologicznej nad USA, mimo to USA zawsze musiały się liczyć z potencjałem ZSRR (może dzięki temu jeszcze żyjemy, bo tak się składa, że po drodze na Zachód albo na Wschód, to właśnie nasz piękny i wesoły kraik leży sobie cicho i niech tak zostanie). Może i Rosyjski niedźwiedż stracił kilka zębów, jest śpiący, źle się prowadzi i nie ma szybkości ale nadal może wielu innym zwierzątkom zrobić niezłe kuku - nawet gołymi łapkami. Przekonało się już o tym kilku gentelmanów (Napoleon i jeden taki krzykacz z wąsikiem) a historia lubi się powtarzać.