W celu złapania oddechu między N. Davisem a Tobrukiem, przeszukując jakieś zbiory antykwaryczne natknąlem się na prozę Williama Whartona („ten od Ptaśka”) zatytułowaną nieco, na pozór „romantycznie” : „W księżycową jasną noc”.
Czyta się niezwykle smakowicie, akcja może nie toczy się wartko ale akurat nie o akcji ta pozycja. Raczej o zwykłym codziennym dniu za linią fronu, w Lesie Ardeńskim, który w tym przypadku miał być „....odcinkiem, na kórym rzekomo jeszcze nidgy nic się nie stało i nie stanie, rodzajem schroniska wysokiej kategorii gdzie poprawić można makijaż, podreperować nerwy i ogólnie doprowadzić się do porządku....” Autor opisuje losy drużyny złożonej z bardzo młodych chłopców natrafiającej podczas jednego z patroli na oddział zupełnie pozbawionych chęci do dalczej walki niemców....
Powstał film, tytuł oryginału „Midnigh clear” może ktoś z Was widział ? Pozostawię sobie na deser. ....